Drony zmieniają branże ubezpieczeń, budowlaną i inne
28 września w Warszawie odbędzie się organizowana przeze mnie konferencja z uczenia maszynowego DWCC 2019. Jest to unikalne wydarzenie zbierające ludzi z wielu zakątków świata. Za jego organizacją stoi bardzo duży zasób entuzjazmu, pasji i twórczej energii aby zorganizować je jeszcze lepiej niż dotychczas. Zapraszamy na nie fantastycznych prelegentów i uczestników z całego świata. Pracują w ośrodkach, gdzie tak zwana sztuczna inteligencja nabiera kształtów, czyli np. DeepMind, Stanford, Facebook, Uber itp.
Osobiście poświęciłem dużo energii i wiele miesięcy pracy na dobór prelegentów wykorzystując szereg pomysłów aby osiągnąć postawiony cel. Przyznam się, że czasem miewałem momenty zwątpienia, czy to co robię ma sens. Gdy wszystko nabrało realnych kolorów, czuję dumę, że tak świetni specjaliści z wyjątkowymi doświadczeniami postanowili stać się częścią tej inicjatywy. Mnie osobiście szczególnie cieszy to, że są to prawdziwi, życzliwi ludzie, z którymi można porozmawiać po przyjacielsku i się zainspirować.
Od początku przyjęliśmy, że stawiamy na mocne, merytoryczne wystąpienia, bez sprzedażowych czy marketingowych treści. Oczywiście to była trudna decyzja finansowo i nieczęsto spotykana na rynku, ale czuliśmy, że to jest właściwy kierunek. Sam odwiedzając różne konferencje czułem się bardzo sfrustrowany, kiedy mój czas był marnowany na wysłuchanie prezentacji jak zakupić produkt X. Czasem to było robione w tak bezczelny sposób, że prawie od pierwszego slajdu było pokazane, jak można “włożyć” produkt X do koszyka, następnie wpisać dane karty kredytowej i go kupić. Z tego samego powodu zrezygnowaliśmy z festiwalu rollupów.
Każda prezentacja będzie trwać 30 min, tylko sama esencja. Każdy prelegent starannie przygotowuje się, żeby efektywnie wykorzystać ten czas. Do konferencji jeszcze trochę zostało czasu, a już pracujemy z prelegentami, aby wspólnie stworzyć najlepsze prezentacje. Formuła prezentacji jest prosta: konkretny przypadek użycia, metryka sukcesu oraz jak to robiło się wczoraj i jak można dzisiaj. Dodatkowo zbierzemy podsumowania ze wszystkich prelekcji w jedną prezentację dla uczestników o tym, co można osiągnąć przy pomocy uczenia maszynowego na rok 2019. Stawiamy duży nacisk na powtarzalność wyniku, więc po wydarzeniu każdy będzie mógł wrócić do omawianych przypadków i powtórzyć zaprezentowany efekt.
Dla kogo jest ta konferencja? Dostrzegamy 8 potencjalnych grup:
- Eksperci od innowacji, CTO, CEO, decydenci
- Startupy, software house, małe firmy
- Data analyst, Business Analyst
- Programiści, deweloperzy
- Junior/Middle Data Scientist
- Senior Data Scientist/Researcher
- Interdyscyplinarne obszary (sztuka, psychologia itd.)
- Absolwenci kursu praktyczne uczenie maszynowe na DataWorkshop
Dla kogo nie jest:
- Dla osób, które nie chcą się rozwijać
- Dla osób, które przyszły z przymusu tylko dlatego, bo ktoś im kazał
- Dla osób, które są nastawione tylko na teoretyczną (akademicką) wiedzę
Warto przyjść na konferencję!
Teraz przechodzimy do dzisiejszego tematu. Jak myślisz, czy drony to tylko zabawka? Właśnie o tym będzie dzisiaj mowa. Zaprosiłem do rozmowy Pawła Wójcika, który omówi świetne przykłady praktycznych zastosowań dronów. Mało tego, to już się dzieje, bo firma, o której mówimy, ma nazwę SkySnap i ma siedzibę w Warszawie. Polecam doczytać do końca, gdzie wspomnę o prezentach, które przygotował Paweł. Zapraszam do lektury.
Cześć Paweł, przedstaw się: kim jesteś, czym się zajmujesz, gdzie mieszkasz?
Cześć! Bardzo miło mi Cię powitać, dziękuję za zaproszenie do Twojego podcastu. Jestem Paweł, pochodzę z Warszawy, pracuję w firmie SkySnap, gdzie jestem kierownikiem do spraw geodezji. Firmę współtworzymy od ponad 3 lat ze świetnymi ludźmi, którzy patrzą na biznes szerzej i trochę z góry, bo zajmujemy się wykorzystaniem dronów w różnych zastosowaniach. Ja akurat jestem odpowiedzialny za kontakt z klientem, za organizację pracy, trochę za marketing, trochę za sprzedaż. Także jak to w startupach, trzeba zajmować się wszystkim, co jest do zrobienia tak naprawdę.
Jestem też również trenerem STER. To jest organizacja na Politechnice Warszawskiej, która szkoli organizacje non profit z umiejętności miękkich. Mówię o tym dlatego, że tam mamy taką koncepcję dzielenia się wiedzą i jest ona szczególnie mi bliska przy okazji tej rozmowy, bo i tu będziemy dzielić się inspiracjami, doświadczeniami i przykładami ciekawych realizacji.
Bardzo się cieszę, że chcesz się podzielić wiedzą, doświadczeniem, bo tematy, które poruszymy, są ciekawe i też to są takie tematy, które dotykają prawdziwego życia nie tylko wybranych osób, a raczej na większą skalę. Na początek powiedz jeszcze, co ostatnio ciekawego przeczytałeś?
Mam dwie książki do polecenia. Jedna bardziej popularnonaukowa, trochę reportaż współczesny, natomiast druga bardziej biznesowa i rozwojowa, ujmując to ogólnie. Pierwsza to “Cena nieważkości”, czyli kulisy lotu Polaka w kosmos autorstwa Dariusza Kortko i Marcina Pietraszewskiego. Świetnie opisuje kulisy lotu Generała Hermaszewskiego w kosmos w 1978 roku, ale to nie są tylko kulisy. Autorzy też przedstawiają cały wyścig ZSRR kontra Stany Zjednoczone o dominację w kosmosie, tak już od kulis pod kątem największych mózgów, które pracowały nad tym, żeby człowiek poleciał w kosmos, postawił pierwszy krok na Księżycu.
Naprawdę bardzo ciekawe pod względem takim technologicznym tego, jak rozwijała się technologia w XX wieku, ale też pod względem ludzkim i tego, w jaki sposób można do takiego wielkiego wyczynu dojść.
Natomiast druga książka, ze względu na fakt występowania na konferencjach, dzisiejszego podcastu, przemawiania do ludzi, prezentacji, szkoleń to książka Tomasza Kammela “Moc w Gębie, jak gadać żeby się dogadać”. W taki zabawny, skondensowany, merytoryczny sposób przedstawia tajniki dobrych mówców i nawet jedno z ćwiczeń wykonałem przed naszą rozmową, więc wykorzystuję w praktyce tę wiedzę.
To bardzo ważne, żeby czytając książkę następnie stosować pozyskane wskazówki, bo często ludzie właśnie o tym ważnym kroku zapominają. Dzisiaj będziemy rozmawiać dużo o dronach. Wydaje mi się, że dla wielu osób dron kojarzy się z zabawką. Jest to taka dobra zabawa, żeby pójść samemu albo razem z dziećmi, pokierować sobie, polatać, pośmiać się. Natomiast to już zaczyna nabierać innych wymiarów, zastosowań i może być używane w różnych obszarach i co więcej można na tym zbudować biznes. Podaj przykłady zastosowań użycia drona w biznesie z Twojego doświadczenia.
Tak, masz rację. Dron to przede wszystkim gadżet, który można kupić w supermarkecie, pójść na polanę, polatać. Jest to też z tego, co słyszałem, jednym z popularniejszych prezentów na Komunię, więc w Polsce bardzo dużo tego się sprzedaje i pierwszy biznes, który się od razu nasuwa to po prostu sprzedaż dronów. Oznacza to w praktyce sprowadzanie dronów z zagranicy, bo akurat jeżeli chodzi o polskie firmy to my dostarczamy takie drony bardzo specjalistyczne, natomiast te komercyjne, które można kupić w supermarkecie, to z reguły są zagraniczne.
I tutaj taką najpopularniejszą marką jest firma DJI, która pod względem dronów takich wielowirnikowców, “małych helikopterków” to zmiotła konkurencję. Więc pierwszy biznes to sprzedaż dronów. Drugi to jak już tego drona kupimy, to najbardziej popularnym zastosowaniem jest po prostu robienie zdjęć i wideo czy to na eventach, czy to dla własnej pasji i czy na przykład, jak Andrzej Bargiel zjeżdżał z K2 to też był filmik nakręcony dronem. Także tutaj mamy moc zastosowań takich zdjęciowo-filmowych, ogólnie marketingowych.
W Polsce coraz częściej drony wykorzystywane są przez służby mundurowe takie jak policja, straż pożarna, straż graniczna, gdzie ta przestrzeń naokoło granic jest monitorowana przez drony, przez straż miejską do wykrywania smogu. Jest szereg zastosowań, w których drony spełniają swoje funkcje. Z takich może bardziej abstrakcyjnych, które ostatnio się pojawiły u mnie na skrzynce mailowej, to zapytano czy drony mogą być wykorzystywane do mycia elewacji przy wieżowcach. Już pierwsze prototypy, z tego co widziałem w internecie, są stosowane, więc to jest jak najbardziej rozwojowy temat, ale myślę, że jeszcze o tym opowiemy, co w przyszłości może się z dronami zadziać.
We wszystkich przykładach, które podałeś, dronem steruje człowiek. Czy kierunek rozwoju wygląda tak, że podobnie jak samochody za chwilę będą samojezdne, czyli autonomiczne samochody, to z dronami będzie podobnie – samo latający dron? Czy to już się dzieje na większą skalę?
Tak, to idzie w tę stronę, bo patrząc na rynek lotniczy i na wypadki związane z lotnictwem, to 80% przyczyn wypadków to jest czynnik ludzki, więc najlepiej żebyśmy go wyeliminowali. W tym rynku dronowym dlatego to idzie w tę stronę, aby drony latały autonomicznie, żeby same wykrywały przeszkody, żeby misje, które wykonują, odbywały się w sposób usystematyzowany.
Dlatego też powstają pewne idee typu “U-space”, czyli wprowadzenie prawa dla latania dronów w miastach. I to jest idea, która będzie wymagana przez Unię Europejską w ramach dyrektywy i teraz już miasta i poszczególne kraje zastanawiają się, jak to wdrożyć żeby pogodzić ze sobą ruch drogowy, ruch lotniczy i ruch dronów, które będą przeplatać się pomiędzy tym wszystkim. Więc jak najbardziej to idzie w tę stronę. Już teraz loty, które na przykład wykonujemy na potrzeby budownictwa, są w pełni automatyczne. My planujemy misję wcześniej na podstawie mapy satelitarnej, na przykład ustalamy zakres lotu i dron już praktycznie sam zbiera materiał, który my później przetwarzamy.
Start czy lądowanie w tym momencie muszą być jeszcze przeprowadzane przez operatora. Pojawiają się już jednak pierwsze firmy, które wykorzystują drony w ten sposób, że robią takie skrzynki, w których drony same się ładują, następuje tam automatyczna wymiana baterii, ten dron po prostu startuje z tej skrzynki, wykonuje misję i wraca z powrotem do skrzynki żeby się naładować albo po prostu przeczekać jakiś czas. Więc to idzie dokładnie w tę stronę, że to będzie w pełni autonomiczne, bo tak naprawdę to jest po prostu robot, który wykonuje pewne zadanie dla człowieka, więc najlepiej by było żeby go tak zaprogramować, aby on był bezkolizyjny i wykonywał swoją misję jak najbardziej optymalnie pod względem finansowym, pod względem wiatru czy pod względem zadanej trasy.
Przypomniała mi się jedna publikacja (Learning to Fly by Crashing), trochę przez analogię. Jak czasem mucha wleci do pokoju, to cały czas się bije do okna. To się wydaje dziwne, ale z drugiej strony być może to jest taki mini dron. Naukowcy zrobili taki dron, który poznawał poprzez błędy plan terenu pokoju. To działało tak, że on po prostu wleciał gdzieś, uderzył się, potem zapamiętuje, że tam akurat nie trzeba lecieć, leci gdzieś i trochę dalej, trochę wyżej, trochę niżej i tak po kilku tysiącach uderzeń, mniej więcej mapuje jak wygląda ten pokój i jest w stanie sobie spokojnie w tym pokoju się poruszać.
Co prawda, to jest takie trochę być może zbyt brute force rozwiązanie, żeby tak pokój obstukiwać, być może tam też takie były rozważania. Pamiętam chociaż to było bardziej rozważanie niż publikacja. Warto było zrobić taką “rączkę” na dronie, żeby on mógł trochę podotykać dookoła, żeby nie uderzyć zawsze fizycznie w ściany czy w półkę, bo też to niszczy drona, tylko bardziej tak “obmacać” ten świat i zrozumieć, gdzie może lecieć, a gdzie nie. Więc to jest takie “unsupervised learning”, kiedy dron samodzielnie poznaje tę naszą rzeczywistość i próbuje tam się odnaleźć.
Tak, a propos tego to jeszcze jest taka ciekawa koncepcja, która już jest szeroko wykorzystywana – “Indoor mapping”, czyli na drona trochę większego niż wielkości muchy czy pszczoły zakładamy po prostu kamerkę albo skaner laserowy i na podstawie tego w czasie rzeczywistym ta przestrzeń jest mapowana, więc dron też jest w stanie polecieć w tym miejscu, w którym jest przestrzeń do lotu i wtedy nie uderzy w ścianę, tak jak ten z Twojego przykładu.
Już wspomniałeś, że dron może być niebezpieczny, a to oznacza, że państwa powinny w tym przypadku wprowadzić pewną regulację, pewne ograniczenia, żeby ten świat był troszkę bardziej bezpieczny. Jak to wygląda? Jakie wymogi trzeba spełnić i na ile trudny jest proces umożliwiający poruszanie się dronem? Nie doprecyzowuję gdzie, potem może skupimy się na tym, gdzie w ogóle nie ma takiej możliwości.
Akurat polskie prawo lotnicze jest bardzo fajnie skonstruowane i pod względem dostosowania do rynku, i do tego, żeby szeroko wykorzystywać drony. Według mnie jest jednym z trzech najlepiej stworzonych praw na całym świecie. W związku z tym mamy to, że każdy operator bezzałogowych statków latających, który chce wykorzystywać drony w komercyjnych zastosowaniach musi mieć tak zwane prawo jazdy na drona, czyli taką licencję na drona. To wygląda tak, że jest po prostu egzamin państwowy składający się z części praktycznej i teoretycznej. Na jego podstawie egzaminator wystawia licencję, która jest wydawana przez Urząd Lotnictwa Cywilnego.
Operator drona jest częścią personelu lotniczego. Jeżeli chodzi o strefy, w których nie można latać, to przestrzeń powietrzna jest podzielona na różne strefy, w których można lub nie można latać albo w których można latać, ale na przykład tylko z prawem jazdy na drona. Weźmy na przykład lotnisko Chopina w Warszawie, Okęcie. Od granic lotniska jest wyznaczona strefa, tak zwana CTR, w której jest zakaz latania dronami, chyba że masz licencję, to wtedy można w granicy do 6 km latać dronem do wyznaczonej wysokości poza sześcioma kilometrami. Do granicy CTR, która rozciąga się jeszcze szerzej można latać do 100 m posiadając taką licencję na wykonywanie lotów. To działa tylko na plus, że mamy licencję i te osoby, które chcą wykorzystywać drony w swoim biznesie, chcą na co dzień z tego się utrzymywać posiadając licencję, mają po prostu szereg praw, które umożliwiają takie latanie.
Oprócz lotnisk, które są najbardziej typowym przykładem gdzie nie można latać, są też strefy związane z obiektami strategicznymi takimi jak fabryki, elektrownie, oczyszczalnie ścieków, miejsca związane z wodociągami. Te miejsca również są chronione prawnie. Jest też wiele wyłączeń czasowych związanych z organizacją ważnych wydarzeń. Gdy odbywał się szczyt klimatyczny ONZ w Katowicach, był tam czasowy zakaz wykonywania lotów po prostu ze względów bezpieczeństwa.
Przejdźmy teraz do konkretnych przykładów zastosowań. Zaczniemy od budownictwa. Podaj kilka przykładów zastosowań, jak dron może być użyteczny. Najlepiej takie właśnie przykłady z Twojego życia.
To już konkretnie wchodzimy w te tematy, którymi się zajmujemy. Dzień przed naszą rozmową koledzy wykonywali loty na potrzeby pomiaru wykopu. Robimy bardzo duży wykop i trzeba zmierzyć, ile ziemi zostało wykopane, a następnie na tej podstawie wyliczyć cenę. Budownictwo i cały ten proces inwestycyjny związany z budowami czy to budynków, czy to innych obiektów jest bardzo rozległy.
Drony mogą być wykorzystywane tak naprawdę na każdym etapie. Na etapie wizji, czyli planowania jaką trasą będzie szła droga możemy zrobić model terenu. Tworzymy obrazy, które urzeczywistniają świat dookoła i zamykają go w komputerze. Zamiast chodzić po terenie i mierzyć poszczególne elementy, to można po prostu sobie usiąść przed ekranem komputera i taki model cyfrowy stworzyć. To wygląda podobnie jak w grach, czyli mamy model terenu, bohater się porusza, chce coś pomierzyć w terenie i dzięki temu usprawnić sobie pewne procesy biznesowe.
Na etapie projektowania możemy na aktualny model terenu wstawić budynek, zobaczyć jak on będzie dopasowywał się w aktualną przestrzeń, czy będzie zasłaniał jakieś elementy, jak będzie wyglądało zacienienie, jak będzie dopasowywał się w kontekście zagospodarowania przestrzennego itd. Największe zastosowanie, największe korzyści użycia dronów są na etapie realizacji inwestycji, gdzie jesteśmy w stanie z miesiąca na miesiąc w cyklicznym podejściu zmierzyć przyrost budowy.
Na podstawie naszych opracowań mierzymy hałdy, wykopy, nasypy na drogach. Obecnie buduje się bardzo dużo dróg, kolei, gazociągów, więc postęp prac jest bardzo ważny, żeby po prostu zdążyć zrealizować projekt w założonym terminie i skutecznie oddać go do użytku mieszkańcom i podróżującym. To jest część rzeczy, którą my robimy w budownictwie.
Trochę mi to przypomina, jak w uczeniu maszynowym nadzorowanym to się sprowadza do dwóch problemów – regresji i klasyfikacji. Mając takie dwa proste narzędzia możesz rozwiązywać tak dużo przeróżnych problemów, tak jest dużo zastosowań, że ogranicza Cię tylko kreatywność i wyobraźnia autora tych rozwiązań. Teraz przejdźmy do kolejnej branży – ubezpieczenia. Jakie są tutaj przykłady?
Tutaj też jest bardzo szerokie zastosowanie dronów. Powiem tak ogólnie, że wszędzie tam gdzie sytuacja w terenie zmienia się dynamicznie (na budowie, ale też w sytuacjach kryzysowych po nawałnicach, burzach, po powodziach), drony są potrzebne, żeby zamrozić ten stan, który bardzo szybko się zmienia. Zamrozić, w sensie zrobić zdjęcia, przetworzyć je do modelu, zamknąć w komputerze i na podstawie tego robić analizy. A to, co się dzieje w terenie, to jest wtórne. Już mamy tę sytuację “zamrożoną”, możemy do niej wrócić.
Wszystko to, co jest na zdjęciach, jest możliwe do pomiaru później w komputerze. Jeżeli chodzi o ubezpieczenia, to pierwszą rzeczą, która się nasuwa w tym kontekście, jest likwidacja szkód związanych z klęskami żywiołowymi, po burzy, nawałnicy, powodzi. Często wykorzystuje się drony, żeby zebrać informacje o tym, jak budynki zostały zniszczone, dachy, pomieszczenia gospodarcze, ile drzew zostało przewróconych przez wiatr. Kolejna rzecz, w której my się głównie specjalizowaliśmy, to ubezpieczenie upraw rolnych, gdzie za pomocą zdjęć wykonanych kamerą z podczerwienią z drona i zdjęć satelitarnych sprawdzaliśmy stan upraw rolnych na jesieni, gdy one prostu były ubezpieczane przez rolników i na wiosnę, gdzie kontrolowaliśmy, jak przeżyły zimę oraz jak jedno z drugim się łączy.
Takie raporty związane z porównaniem stanu jesiennego i wiosennego opracowaliśmy na potrzeby zakładów ubezpieczeniowych. Przy bardzo ciężkiej zimie w 2012 i 2016 roku, gdzie szkód związanych ze złym przezimowaniem było bardzo dużo, taki proces pozwala to zautomatyzować, żeby wysyłać ludzi w teren tylko w miejsca najbardziej problematyczne, szukać “hotspotów” na podstawie danych satelitarnych.
To jest jedno z kolejnych zastosowań i myślę, że fajnym też przykładem zastosowania w branży ubezpieczeniowej jest pozyskanie danych stanu zero, czyli ubezpieczamy na przykład dużą fabrykę, robimy stan zero czyli taką inwentaryzację tej fabryki, terenu wokół niej, wszystkiego co się tam znajduje i też w pewien sposób “zamrażamy” sobie ten stan. Później po jakimś wydarzeniu możemy do tego wrócić, porównać, zobaczyć, czy coś się zmieniło, czy może już na etapie podjęcia polisy ubezpieczeniowej, wykupu już coś miało miejsce. Ubezpieczyciel też w ten sposób może się zabezpieczyć przed różnymi roszczeniami.
Bardzo ciekawe przykłady. Spróbujmy na jednym konkretnym przykładzie trochę lepiej zrozumieć, jak to działa. Weźmy ten przykład z ubezpieczeniem. Był powiedzmy huragan, zerwało dachy i teraz co dokładnie się dzieje? Mamy ten dron, mamy kiepską sytuację na terenie. Co się dzieje dalej?
Po pierwsze, musimy zaplanować zakres misji, czyli nalotu, w którym pozyskujemy zdjęcia, bo tak naprawdę dron to jest tylko urządzenie, które przenosi sensor do pozyskiwania danych. To może być aparat fotograficzny, kamera z podczerwienią, kamera termalna, skaner laserowy czy czujnik smogu. Tak naprawdę to jest platforma, która przenosi sensor, którym chcemy pozyskać informacje. Ustalamy więc zakres, w którym dron ma pozyskać materiał na podstawie np. zdjęć satelitarnych, następnie ustalamy parametry misji, czyli wysokość lotu oraz z jakim pokryciem pomiędzy zdjęciami chcemy pozyskać ten materiał.
To jest ważne w kontekście tego, żeby algorytm i programy, z których korzystamy, stworzyły model 3D i ortofotomapę, czyli coś podobnego do Google Maps tylko z lepszą rozdzielczością. Na Google Maps mamy 20, 50 cm, natomiast my jesteśmy w stanie pozyskać za pomocą takiego opracowania z drona ortofotomapę o rozdzielczości pojedynczych centymetrów. Takie elementy jak krawężniki, nawet telefony bardzo łatwo można na takim opracowaniu znaleźć, ale też dokładnie pomierzyć elementy związane ze szkodą, o której teraz mówimy.
Czyli mamy zakres misji, mamy parametry lotu, startujemy dronem. Dron po prostu leci, zbiera zdjęcia, a my kontrolujemy przebieg tej misji. Później wyląduje, wyciągamy kartę pamięci ze zdjęciami, przetwarzamy je do modeli 3D czy ortofotomapy. Tak naprawdę to jest taki półprodukt, z którego później wyciągamy resztę. Tak jak mówiłeś o regresji i klasyfikacji w uczeniu maszynowym, tak samo tutaj mamy takie półprodukty, na których później będziemy bazować i wyciągać informacje. W tym konkretnym przykładzie na ortofotomapie możemy pomierzyć na przykład zasięg powodzi, policzyć ile drzew zostało przez ten huragan powalonych, możemy dla konkretnego budynku zmierzyć, jaka powierzchnia dachu została uszkodzona. Takie informacje są kluczowe, aby jak najszybciej poszkodowany mógł zabezpieczyć swój teren przed kolejnymi skutkami tego huraganu.
Doprecyzuję jeszcze jedną rzecz, a mianowicie pomiędzy tym jak dron się wzniósł w niebo i wylądował, to jak osiąga pewien poziom, to później lata samodzielnie, czy jednak cały czas jest sterowany? Wspomniałeś przedtem, że to jest taka hybryda. Od czego to zależy i jak to u Was wygląda?
Jest całkowicie automatyczny. Tak naprawdę i start, i lądowanie już są automatyczne. Nasz dron wyrzucany jest z ręki, czyli porzucamy go w powietrze, on za pomocą silników po prostu wzlatuje na wysokość zadaną w parametrach misji, a później lot odbywa się całkowicie automatycznie. Jesteśmy w stanie ingerować w to czy on poleci w lewo, czy w prawo, natomiast generalnie chodzi o to, żeby te materiały były pozyskane automatycznie, żebyśmy nie mieli już możliwości zmiany w locie parametrów misji, aby to uzyskać po prostu zgodnie ze sztuką.
Oczywiście mamy pełną ingerencję w to, jak on leci, bo na przykład wyobraźmy sobie sytuację, że nadlatuje nagle śmigłowiec, więc musimy mieć nad nim kontrolę, musimy go przejąć, żeby nie było żadnego wypadku lotniczego, natomiast całą misję on wykonuje automatycznie.
To jest podobnie jak autopilot. Pilot siedzi w kokpicie, ale tak naprawdę włącza guzik, a samolot leci sam. Jak się dzieje coś dziwnego to przejmuje stery i próbuje to naprawiać, ale jak wszystko jest w porządku, to sobie myśli (np. o życiu). Kontynuując naszą rozmowę chciałbym zapytać o to, w jakich obszarach zdjęcia satelitarne mogą mieć zastosowanie? Czy zdjęcia z drona i te satelitarne się wykluczają, czy może samo uzupełniają się?
W naszym projekcie związanym z ubezpieczeniami upraw rolnych, to my mieszaliśmy te dane. Potrzebowaliśmy pól kalibracyjnych, które pozyskiwaliśmy z dronów, żeby dane satelitarne troszeczkę skalibrować na te dane pozyskane dokładniej, precyzyjnie w terenie za pomocą drona. W kontekście ubezpieczeń rolnych i tej metodyki, którą my wykorzystywaliśmy, to te dane jak najbardziej się łączą, bo tutaj chodzi o skalę.
Po prostu zdjęcia satelitarne są wykorzystywane bardzo powszechnie w wielu dziedzinach w ochronie środowiska, w rolnictwie, w leśnictwie, w budownictwie, w pomiarach liczby samochodów na parkingach. Firma “Orbital Insight” na przykład mierzy poziom ropy w zbiornikach na podstawie cienia, bo pokrywa, która jest na tych zbiornikach z ropą, jest ruchoma w zależności od tego, ile ropy znajduje się w zbiorniku. Widać po prostu długość cienia, który opada i na tej podstawie są w stanie wyliczyć ilość ropy.
Wiadomo, że to są pewne estymacje, natomiast z grubsza można to zrobić. Natomiast jeżeli chodzi o “clue” całego podejścia do zobrazowania satelitarnego, to jest kwestia skali. Zdjęcia satelitarne w tym momencie dla każdego zakątka ziemi możemy zamówić wręcz za pomocą przeglądarki internetowej. Jeżeli masz takie widzimisię i troszeczkę funduszy, to jesteś w stanie je po prostu zamówić, a nawet już są prowadzone streamy online z pokładu satelity, więc jest też video online.
To jest rewolucja, która dzieje się na naszych oczach. Rewolucja związana z tym, że satelity są coraz mniejsze, następuje miniaturyzacja urządzeń, automatyzacja pewnych rzeczy, skala działania zobrazowań satelitarnych jest bardzo szeroka. W ostatnich latach jest tendencja wysyłania w przestrzeń kosmiczną nanosatelit, czyli takich pudełek 50×50 cm, w których umieszczane są pewne urządzenia. Tych nanosatelit w konstelacji może być 200, 300, 400 docelowo i one będą po prostu fotografowały świat codziennie.
Naprawdę wyobraźnia nas będzie ograniczała, w jakim to kierunku pójdzie i w których zastosowaniach to znajdzie swoje użycie. My już korzystamy z nanosatelit w kontekście upraw rolnych, bo tam są zobrazowania z podczerwienią, więc łączymy zdjęcia satelitarne z podczerwienią oraz zdjęcia z drona też z podczerwienią i jedno kalibrujemy na drugie.
Google Earth też pokazuje skalę, na jaką te dane są pozyskiwane. W jednym miejscu możemy zwiedzić cały świat, zobaczyć każde miejsce na ziemi. Nie wiem, czy znasz przykład takiego chłopaka z Indii, Saroo, który w wieku 5 lat się zgubił i wykorzystał Google Earth, żeby się odnaleźć?
O tym nie słyszałem.
To ciekawy przykład tego, jak technologia potrafi wesprzeć człowieka, nawet w takich bardzo emocjonalnych i bardzo praktycznych zastosowaniach.
Był chłopak Saroo, miał 5 lat, wychowywał się we wiosce w Indiach. Pewnego dnia poszedł z bratem na wycieczkę. To była taka wycieczka, że poszli, schowali się w pociągu. Okazało się, że w jakiś sposób się później rozdzielili i Saroo odjechał tym pociągiem i brat po prostu nie mógł go znaleźć. 15 czy 20 godzin jechał tym pociągiem. Nie wiedział, gdzie ten pociąg się zatrzymywał, odjechał bardzo daleko od domu. Później po różnych perypetiach trafił do sierocińca, stamtąd wzięła go na wychowanie rodzina z Australii.
Dorósł i postanowił, że odnajdzie swoją rodzinę w Indiach. Długo zastanawiał się, w jaki sposób to zrobić. Nie pamiętał nazwy, żadnych szczegółów związanych ze swoją rodziną. Z resztą Indie są bardzo rozległe, więc w jaki sposób mógł to zapamiętać taki mały chłopak, ale na pomoc przyszło mu narzędzie, czyli Google Earth. W bardzo systematyczny sposób, dzień w dzień przez 3 lata przeglądał kilometr po kilometrze mapę satelitarną Indii. Wyłączył pewne części Indii, które były zimne, bo pamiętał, że wtedy było bardzo ciepło. Zlokalizował miejscowości z dostępem do linii kolejowej, bo wtedy jechał pociągiem i kilometr po kilometrze przeczesywał mapę.
Po trzech latach takich działań znalazł swoją wioskę, bo zapamiętał układ budynków i dworca. Spakował się, wsiadł do samolotu i poleciał odnaleźć swoją rodzinę. Wyobraź sobie, że w taki sposób, za pomocą zdjęć satelitarnych Google Earth znalazł swoją rodzinę. Na tej podstawie została napisana książka “Daleko od domu”, powstał też film “Lion”.
Ciekawa historia.
Świetna sprawa. Bardzo mnie ujęła za serce, ale też pokazuje po prostu, w jakim świecie żyjemy. Dostęp do danych satelitarnych może naprawdę nam pomóc usprawnić pracę nie tylko w zastosowaniach jak widać biznesowych, ale też w szukaniu domu.
Powiedz teraz jeszcze o Waszych wdrożeniach, a mianowicie jaką macie skalę? Na ile te rozwiązania się sprawdzają i na czym polega wymierna korzyść, którą dostarczacie dla Waszego klienta?
Skala jest coraz większa. Wcześniej nasza praca też polegała na tym, żeby trochę ewangelizować rynek, pokazywać, co drony mogą, uświadamiać, że ta technologia nie jest tylko gadżetem i zabawką tylko już konkretnym, kompletnym narzędziem biznesowym, które pomaga zoptymalizować pracę. Pracy jest coraz więcej, rynek się otwiera, więc skala coraz bardziej się rozrasta. Natomiast jeżeli chodzi o korzyści, to tak naprawdę wszystkie te części, o których powiedziałeś, mają zastosowanie tutaj. Wartością jest czas. Wyobraźmy sobie budowę 10 km drogi ekspresowej, którą trzeba przejść na piechotę i zmierzyć klasycznymi metodami takimi jak odbiorniki GPS. Takie zadanie może zająć nawet parę tygodni, podczas gdy za pomocą drona takie dane uzyskamy w jeden dzień.
Wartością jest również jakość, bo nasze metody zapewniają więcej danych i ich większą dokładność. Przykładowo w klasycznym ujęciu pomiar drogi wykonuje się co 20 m, natomiast dronem zbieramy dane co 10 czy 20 cm. Te informacje odzwierciedlają teren inwestycji i taka dokładność ma ogromną wartość.
Jeżeli chodzi o coś nowego, to jest po prostu nowa technologia, która wchodzi na budowy. Dostarcza informacje o terenie w sposób kompleksowy, bo zdjęcia łatwiej jesteśmy w stanie zinterpretować niż same pomiary, w których mamy informacje o tym, że na przykład dany krawężnik czy przewód biegnie w zadanej odległości od drogi o zadanych współrzędnych na zadanej wysokości. Mając zdjęcia i mając taki model 3D, otrzymujemy nowy wymiar informacji o tym, co się dzieje na budowie. Idziemy w stronę lepszego zarządzania budową, lepszego zarządzania inwestycją.
Jak przygotowywałem się do tego odcinka pomyślałem, że drony mają bardzo ciekawe zastosowania, rozwiązują wiele różnych problemów. Przyszłość będzie wyglądała inaczej, tylko z drugiej strony dokąd to wszystko dąży? Wyobraźmy sobie, że wychodzisz na ulicę za 20 lat, patrzysz w niebo i co tam widzisz?
Przyszłość to z pewnością nowe zawody, bo na przykład operator drona to bardzo świeża profesja i całkiem popularna obecnie. Niemniej tak szybko jak się pojawiła, tak szybko zniknie. Już teraz krystalizuje się przyszłość, w której drony będą autonomiczne i będą dostarczać informacji na bieżąco.
Za 20 lat patrzę w niebo i co widzę? Jak byłem mały, była taka bajka ”Jetsonowie”, w której rodziny latały na takich podniebnych autostradach wielopoziomowych za pomocą dronów załogowych. Wydaje mi się, że pójdziemy w tę stronę. Już teraz w Dubaju są prowadzone testy podniebnych taksówek autonomicznych, które będą przewoziły osoby i to na pewno będzie jedna z rzeczy, którą zobaczymy na naszym niebie za 20 lat.
Kolejną rzeczą, która myślę, że nawet wcześniej niż za 20 lat będzie wdrożona, to przewóz paczek, krwi, elementów, które muszą szybko zostać dostarczone i drony jako strażnicy. Dron będzie kontrolował bezpieczeństwo na naszych drogach, podczas imprez masowych będzie wykrywał niebezpieczne sytuacje. To jest ten kierunek, w którym drony będą wspierać nasze życie codzienne, będą dbały o bezpieczeństwo, będą usprawniały proces poruszania się, komunikację, ale też ratowały życie tak jak w przypadku dostarczania krwi czy próbek jakichś materiałów.
Trzymajmy kciuki, żeby rozwój branży dronów i wszystkich podobnych tematów faktycznie przyczyniły się do tego, żeby nasze życie stało się lepsze, a Tobie Paweł życzę wszystkiego dobrego i dzięki wielkie, że udało Ci się znaleźć czas na rozmowę i podzielenie się swoim doświadczeniem.
Dziękuję Ci, mi było także bardzo miło. Tobie również życzę wszystkiego dobrego i na drodze podcastowej i na drodze związanej z machine learningiem, bo myślę, że i drony, i machine learning idą w tę stronę, żeby po prostu pomagać ludziom i robić bardzo fajne projekty i zastosowania, które będą używane w życiu codziennym.
Dzięki.
Drony szybko zmieniają wiele branży. To, co wcześniej było marzeniami, teraz staje się możliwe. Temat jest dość szeroki i można było o nim dyskutować dłużej. Dzieje się wiele ciekawych rzeczy, można tylko sobie przypomnieć, że świat zmienia się szybciej niż myślisz.
Paweł przygotował dla Ciebie dwa prezenty. To są dwa pliki pdf, w których można w jaskrawy sposób zobaczyć, jakie możliwości ma dron w ubezpieczeniach i w budownictwie. Warto to zobaczyć, robi wrażenie. Wystarczy zapisać się na newsletter, a otrzymasz materiały na swoją skrzynkę mailową. Jeśli już jesteś na newsletterze, to wystarczy sprawdzić pocztę – mail już czeka na Ciebie.
Prowadzę obecnie szereg inicjatyw. Jedną z nich jest kurs online praktyczne uczenie maszynowe od podstaw na DataWorkshop. Już odbyła się jego 4 edycja, w której udział wzięło ponad 300 osób. Cieszę się odbierając pozytywny feedback od uczestników na temat kursu i satysfakcji z niego. Poprosiłem absolwentów, aby podzielili się swoimi wrażeniami. Ciężko będzie zaprosić wszystkich, ale będzie to wystarczająco duża i zróżnicowana grupa.
Jako pierwszy swoją opinią o kursie podzieli się Wojtek Łaguna. Miałem okazję go poznać na żywo, kiedy byłem w Białymstoku. Fantastyczny człowiek, przede wszystkim jeśli chodzi o jego wartości jako człowieka. Wojtek stresował się przed nagrywaniem, bo nigdy wcześniej tego nie robił (w sumie jak większość osób, które zapraszam). Postanowił jednak wyjść ze strefy komfortu i spróbować. Zapraszam do wysłuchania podcastu i do lektury poniżej.
Cześć Wojtek, przedstaw się: kim jesteś, czym się zajmujesz, gdzie mieszkasz?
Cześć Vladimir. Nazywam się Wojtek Łaguna. Od ponad 20 lat z niewielkimi przerwami mieszkam w Białymstoku, a pochodzę z bardzo uroczego miasteczka Gołdap, które leży w północno-wschodnim krańcu Polski. Jeżeli chodzi o moją historię z branżą IT, to droga była dosyć długa i pokrętna. Pierwsze studia, które skończyłem nie były związane z informatyką. Przez 10 lat współpracowałem z korporacją teleinformatyczną, konkretnie w handlu. Kilka lat temu wróciłem na studia, skończyłem informatykę na Politechnice Białostockiej.
Obecnie pracuję jako project manager w firmie programistycznej TJ. Software w Białymstoku. Na co dzień koordynuję pracę zespołów, opracowuję dokumentację i tak się szczęśliwie składa, że jeden z projektów, w który jestem obecnie zaangażowany, ma potencjał na zastosowanie uczenia maszynowego i jest bliski moim poza firmowym zainteresowaniom, czyli danym medycznym, których to analizie właśnie poświęcam obecnie największą część wolnego czasu.
Poza tym jestem zaangażowany w inne inicjatywy, z czego najważniejsze są spotkania Białostockiej grupy użytkowników Pythona, “PyStok”. Z tego miejsca chciałbym serdecznie pozdrowić wszystkich uczestników naszych spotkań. Zapraszamy na nie bardzo interesujących gości. Warto śledzić nasz Facebook i przyjechać na spotkanie, Białystok to tylko dwie godziny od Warszawy, na pewno nie koniec świata.
To jedna z nielicznych grup w Białymstoku, jeżeli chodzi o grupy IT, która żyje dość aktywnym życiem, więc dzięki, że o tym wspomniałeś. A powiedz, co ostatnio czytałeś?
Faktem jest, że lubię czytać książki, ale no czasu nie ma tak dużo, a ostatnio taką pełną książką, którą przeczytałem, była na pewno znana Twoim czytelnikom książka “Krótka Historia Czasu”, Stephena Hawkinga. A ostatnio to zdecydowanie artykuły naukowe z obszaru medycyny. Moja żona się śmieje, że jak się rozpędzę to pewnie zostanę jeszcze lekarzem. Do tego na pewno nie dojdzie, ale faktem jest, że zbliżam się do tej dziedziny.
Co do opinii żon, to jest tak, że też często mają rację, ale teraz może o tym nie będziemy dyskutować, a celem naszego spotkania jest to, że ukończyłeś kurs online “Praktyczne uczenie maszynowe” na DataWorkshop, czwarta edycja i pytanie podstawowe: czy ten kurs spełnił Twoje oczekiwania?
Zdecydowanie tak. Po kursie udostępniłeś cały materiał, łącznie z wykonaną pracą własną, całość przeniosłem na Google Cloud i muszę powiedzieć, że wracam do tego kursu wielokrotnie, a on stanowi taką dostępną zewsząd pozycję do której mogę się zwrócić. Kurs ma w nazwie słowo praktyczne i tak rzeczywiście było. Korzystając z tego kursu zdecydowanie to czuć, bazuje on na wielu różnych przykładach danych, pokazuje różne podejścia do ich analizy. To pozwala na mapowanie własnych problemów, projektów na te z kursu, a to bardzo pomaga w zaangażowaniu się w kurs i w użyciu zdobytej wiedzy po jego zakończeniu.
A co dla Ciebie osobiście było największą wartością?
Myślę, że największą wartością była praca z grupą, bo ten kurs w przeciwieństwie do innych dostępnych online, które odbyłem, dawał takie poczucie współpracy. Czyli nie byłeś sam, można było teoretycznie nic nie robić, ale wtedy kurs nie dawałby absolutnie żadnej wartości. Poziom był na tyle przemyślany, że dawał możliwość dostosowania się. Czyli jeżeli ktoś chciał iść łatwiejszą ścieżką, to mógł iść łatwiejszą. Jak ktoś chciał włożyć dużo własnej pracy, to mógł włożyć bardzo dużo i zawsze mógł liczyć na wsparcie Twoje, czy ludzi z grupy i to taka największa wartość tego kursu.
Bardzo Ci dziękuję, że to zauważyłeś, bo faktycznie dużą uwagę do tego przykładam i tak naprawdę często dostaję pytanie, czemu na przykład kurs nie działa w trybie asynchronicznym, że w dowolnym momencie można go zacząć. Dotychczas to jest tak, że tylko 2 razy na rok kurs jest uruchamiany i powód właśnie jest taki, że zauważam, że właśnie praca taka wspólna, z grupą kiedy jest miejsce, gdzie można porozmawiać z osobami na te same problemy, ona bardzo mocno angażuje i motywuje do dalszych kroków. Jest też znacznie trudniej się poddać, bo widzisz, że ktoś inny ma podobny problem.
Opowiedz o projekcie, nad którym pracujesz jak na razie bardziej hobbystycznie. To jest dość trudny temat, ale również inspirujący. Co najważniejsze w tej historii, może być bardzo pomocny dla ludzi. Powiedz coś więcej o tym projekcie.
Tak, to prawda. Po godzinach pracy zajmuję się projektem, który jest oparty na danych medyczne. To są dane pozyskiwane przez naszą jednostkę akademicką w Białymstoku, Uniwersytet Medyczny. Dane są rzeczywiste, dotyczą pacjentów, mieszkańców Białegostoku i okolic. Porównuję te dane medyczne zebrane na grupie przesiewowej z danymi medycznymi ludzi po incydencie kardiologicznym. To jest szalenie ciekawa praca, dlatego że analiza tych danych sama w sobie, już mówię o takiej czystej analizie statystycznej, przynosi zaskakujące efekty.
Nie jest to praca łatwa, ponieważ dużą część czasu poświęca się na przygotowanie danych i ich zrozumienie. Jest bardzo istotna praca z ekspertami domenowymi, czyli lekarzami, natomiast można zdecydowanie więcej zauważyć, jak się zastosuje techniki uczenia maszynowego niż tylko i wyłącznie analizę statystyczną, bo czytając artykuły medyczne widzę, że zdecydowana większość naukowców opiera się na czystej analizie statystycznej. Czyli udowadnia hipotezy właśnie analizą.
Mało kto sięga do zaawansowanych technik uczenia maszynowego, czy uczelnia głębokiego. Na przykład sieci neuronowe są tam naprawdę bardzo rzadko używane. Także jest duże pole do rozwoju i własnego przy okazji tego projektu i zgłębiania technik uczenia maszynowego. Jeżeli ktokolwiek zajmuje się podobnymi tematami, serdecznie zapraszam do kontaktu. Bardzo chętnie podzielę się swoją wiedzą i posłucham opinii innych osób, które robią podobne rzeczy.
Zapraszam do kontaktu z Wojtkiem, jeżeli ktoś przerabia podobne tematy, bo wydaje się, że takich tematów powinno być znacznie więcej. Cieszę się, kiedy faktycznie są namacalne wyniki, a jeżeli chodzi o naszą rozmowę, też ostatnie pytanie na dzisiaj: komu polecasz przerobić online kurs praktyczny uczenie maszynowe?
Ja myślę, że każdy, kto pracuje z danymi, bardzo szybko znajdzie wartość w Twoim kursie. Mam tu na myśli studentów, analityków, przedsiębiorców, naukowców. Jak dwie pierwsze grupy wydają się dosyć oczywiste, bo analitycy wiadomo na co dzień mają styczność z danymi, studenci to chociaż w wyniku projektów, jakimi się zajmują, to mniej oczywiste wydaje się w przypadku naukowców czy przedsiębiorców.
Naukowcy mają styczność z danymi, natomiast często brakuje im takiej wiedzy, jak do tych danych podejść i widzę tutaj z obserwacji własnej, że coraz więcej naukowców odnajduje się w Pythonie i odnajduje się w uczeniu maszynowym i to bardzo mnie cieszy. Druga grupa to są przedsiębiorcy, którzy bardzo często nie zdają sobie sprawy z tego, że w ich przedsiębiorstwach są dane, po której można sięgnąć, nawet nie wiedzą, gdzie ich za bardzo szukać. Wydaje mi się, że kurs Twój może być dla nich inspiracją, że te dane rzeczywiście są i one mogą pomóc. Stąd te właśnie grupy moim zdaniem powinny najbardziej skorzystać.
Dziękuję Ci bardzo Wojtek za poświęcony czas, udzielenie swojej opinii, ale również bardzo gorąco Ci życzę, żeby udało się poukładać Twoje życie w taki sposób, żeby bardziej się zajmować rzeczami, które się podobają, bo też o tym trochę rozmawialiśmy przed rozmową i żeby ten projekt rozwinął skrzydła.
Zdecydowanie chcę go zwieńczyć publikacją naukową. Taki jest mój cel.
Dzięki wielkie za rozmowę.
Dziękuję ci serdecznie, do usłyszenia.